Trochę na południe – South Bay wiosną.

Miniony weekend był dla nas ciekawym wydarzeniem z kilku względów, ale przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy w życiu nie świętowaliśmy z rodziną, Wielkanoc była, ale jakby jej nie było. Bo święta to dla nas przede wszystkim czas rodzinny. Nasz weekend był rodzinny, choć inaczej niż zwykle.

Już dużo wcześniej zaplanowaliśmy, że Wielka Sobota będzie dla nas dniem cyrku. Nie żartuję, nie nabijam się. Nic z tych rzeczy. My kupiliśmy bilety na spektakl Cirque du Solei! Zawsze chciałam zobaczyć choć jeden ich spektakl i wcześniej, w Polsce nie miałam takiej możliwości. Teraz spełniliśmy przede wszystkim moje marzenie (Mężu, dzięki :*). Byliśmy na pięknym, magicznym spektaklu “Crystal”. Było wszystko – historia, emocje, akrobacje, czarujące animacje – całość zagrana, zatańczona wyskakana na lodzie!

Cirque du Solei jest takim cyrkiem, jakim powinien być – zapierającym dech w piersiach, wzruszającym i zabawnym, a to wszystko bez zwierząt. Niemożliwe? Możliwe. Bo tu akrobacje wykonują ludzie, a nie słonie czy tygrysy. I jest pięknie. 🙂

*fot. https://www.cirquedusoleil.com/crystal

Oprócz tego, że wybraliśmy się do cyrku, zwiedzaliśmy trochę okolice. Spektakl grany był w mieście San Jose. To duże, prawie milionowe miasto. My zrobiliśmy zaledwie godzinny spacer w okolicy SAP Center, a po drodze zaszliśmy do muzeum dla dzieci Children’s Discovery Museum of San Jose, które jest fantastyczny miejscem. Nie zdążyliśmy obejrzeć wszystkiego, zdecydowanie jest tam atrakcji na cały dzień. Za wejście warto zapłacić 15$. Choćby dlatego, że to muzeum, w którym zachęca się dzieci, by wszystkiego dotykały, wszystko sprawdziły – Please touch. 🙂 ❤

Po spektaklu wyruszyliśmy w drogę. Kolejny dzień zaplanowaliśmy spędzić w Santa Cruz i okolicy, a raczej w okolicach, na plażach po drodze z Santa Cruz do San Francisco. Droga nr 1 znana jest ze swoich malowniczych widoków. Jesteśmy zauroczeni za każdym razem, kiedy pokonujemy jej fragment. Santa Cruz to zdecydowanie miejscowość wakacyjna, turystyczna, wygląda jak drugi dom surferów. I pewnie tak jest. W marcu ludzi nie ma aż tak wiele, choć zaparkować samochodu i tak nie ma gdzie. 😉 Nie wiem, jak jest latem, ale najpewniej jak… w Sopocie. Tłum, tłum i tłum. Ale za to fale jakie!

My się nie kąpaliśmy, jest na to zdecydowanie za wcześnie. Jest zimno, choć na zdjęciach tego nie widać, bo oczywiście wszyscy jesteśmy w totalnie wakacyjnych ubraniach. Jest tak nie dlatego, że był upał, a dlatego, że upał był zapowiedziany. Ja, zawsze przezorna, zawsze woziłam ze sobą bluzy, swetry, długie spodnie. Zawsze. Tak na wszelki wypadek. Tym razem zobaczyłam, że w weekend ma być 27st.C i poddałam się wizji upałów. Nie zapakowałam nic ciepłego. Jaką pogodę zastaliśmy na wybrzeżu? Było słonecznie, pięknie, ale wiatr od oceanu wiał  lodowaty. Słupek rtęci nie wskoczył powyżej 13-tej kreski. Tak więc zdjęcia są piękne, ale wspomnienia raczej…mroźne. 😉

Cudownie jest mieć w niedalekiej okolicy takie miejsca. Choć tęskno mi do lasów i jezior, to buzia się śmieje. Uwielbiam to wiecznie bezchmurne niebo. Kocham te różne odcienie błękitu, a jest ich tu wiele…

Ach, zapomniałabym o najważniejszym! Dziewczyny, spokojnie. Ten rycerz na białym rumaku jest już zajęty! :* :Dbty

Leave a comment